Koronalia- Rozdział 2
Opis:
Pod koniec roku 2019 w Chinach pojawił się wirus dotąd nie znany nikomu. W ciagu kolejnych tygodni rozprzestrzenił się po wszystkich kontynentach na Ziemi, zabierając ze sobą kilkadziesiąt milionów istnień.
Jak doszło do tego? Skąd się pojawił? Czy ktos go stworzył?
Jak doszło do tego? Skąd się pojawił? Czy ktos go stworzył?
https://my.w.tt/y5jabx5OS7
ROZDZIAŁ 2
Czerwiec 2019, obrzeża Szantung
Prezydent wraz z ministrem Cxioung
siedzieli w czarnym Porsche, który właśnie zatrzymał się przed ciemnoniebiesko-
szaro- czarnym budynkiem. z Zewnątrz wyglądał jakby był zbudowany z kawałków
blachy. Miał on kształt prostokąta i zawierał z 3 poziomy nad poziomem
powierzchni oraz 2 pod nią.
-To tu?- zapytał premier.
Cxioung przytaknął tylko głową.
-Przyznam, że nie wygląda jak wysokiej
rangi laboratorium naukowe.
-Mogę zapewnić pana, że w środku wygląda
dużo lepiej.
-Jesteś taki pewny co to tego miejsca,
jakbyś już był tam kiedyś.
-A skąd pewność, że nie byłem.
-A nie byłeś?
-Pan to powiedział, nie ja.
-Ale mógłby pan zdradzić ten szczegół,
nieprawdaż ministrze?
-Może istniałaby taka możliwość, ale tą
informacje wole zachować w tajemnicy.
Ta informacja nie zadowoliła premiera,
ale wolał nie naciskać, bo od osoby, która siedziała obok niego miała duży
wpływ na realizacje planu, który obmyślili, kilka miesięcy temu.
-Może wejdziemy do środka, zamiast
siedzieć bezczynnie w samochodzie?- zamiast tego zapytał premier. Lecz minister
zamiast odpowiedzieć, wyjął tylko telefon marki iPhone i wykręcił numer.
Prezydent spojrzał na niego podejrzanie.
-Umawialiśmy się z doktorem Gwuning, że
damy znać jak dojedziemy.- wyjaśnił minister Cxioung.
-Dlaczego po prostu nie możemy wejść?
-Nie do mnie to pytanie.
-?
Lecz minister nie odpowiedział
premierowi. Zamiast tego po dwóch sygnałach telefon odebrał telefon doktor.
Krótko rozmawiali, ale głos doktora był na tyle cichu, że premier nie słyszał
co mówił. Rozmowa była krótka, po paru wymianach zdań Cxioung zakończył rozmowę
i rozłączył się.
-Kazał nam czekać.- wyjaśnił premierowi.
-To są jakieś żarty chyba!
-Niech pan się nie burzy. Zaraz doktor
Gwuning kogoś przyśle.
-Dalej nie rozumiem dlaczego po prostu
nie możemy wejść sami.
-Pewnie dlatego, że premier własnej
osobie przybył, zobaczyć jak najlepsze laboratorium w kraju funkcjonuje.
-Funkcjonuje?
-Taki jest oficjalny powód wizyty.
Nagle ktoś zapukał w szybę okna. Był to
młody chłopak, który dopiero co zapewne skończył studia. To, że się tu znalazł,
musiał mieć albo bardzo dobre wyniki na studiach w nauce, albo znajomości, albo
bardzo, a to bardzo wielkiego, przeogromnego wręcz farta.
Panowie, siedzący w samochodzie
otworzyli oko.
-Dzień dobry panom, panowie do doktora?
-Dzień dobry. Tak- przywitał się
minister- A pan kim jest?
- Stażysta i nowy asystent doktora
Gwuninga. Joon Dsoogunik.-Przedstawił się.- Pan doktor kazał mi panów odebrać
spod wejścia.
-A nie mówiłem, że kogoś przyśle.-
powiedział minister do premiera wysiadając z samochodu- Miło nam ciebie poznać
Joon, dobrze usłyszałem.
-Tak proszę pana. Proszę iść za mną.
Joon zaprowadził przybyłych panów na
drugą stronę budynku, gdzie znajdowało się drugiej stronie budynków.
-Dlaczego nie wchodzimy głównym
wejściem?- spytał premier.
-To nie moja decyzja, proszę pana. Pan
doktor prosił, aby wprowadzić panów tak, aby za dużo zamieszania nie robić.
- Co to ma znaczyć?
- Pan doktor bał się, że przybycie
premiera zrobi za dużo zamieszania i zaburzy system pracy pracowników. Ponadto,
jakby pracownicy by usłyszeli, że sam premier chce przyjechać, chcieliby urządzić
jakiś poczęstunek lub coś w tym rodzaju, a to by zaburzyło prace personelu
laboratorium.
- A to z kolei by zaniżyło wydajność,
prawda?
-Tak, proszę pana.
- Bystry chłopak.- premier mrugnął okiem
do ministra.- W takim razie nie mam pretensji, że tak potajemnie nas
prowadzisz.
Joon nic nie odpowiedział, tylko
skierował się do wąskich, stromych schodów po drugiej stronie korytarza. Całe
laboratorium wewnątrz budynku rzeczywiście wyglądało zupełnie inaczej. Wszystko
budynku było białe. Żadna rzecz nie była innego koloru. Podłogi, ściany,
kafelki na ścianach, sufit- biel jak okiem sięgnąć. Nawet żarówki w lampach na
suficie miały barwę taką, aby dawały światło białe.
Weszli na najwyższe piętro budynku.
Młodzieniec skierował się ku końcowi korytarze, gdzie znajdowały się jedyne
czarne drzwi w całym budynku. Joon podszedł do drzwi i zapukał.
-Proszę.- rozległ się nisko gardłowy
głos.
Uchylił drzwi.
-Panie doktorze, przyszedli panowie
premier i minister.
-Dziękuje Joon.- uśmiechnął się przy
tym. Był to człowiek w podeszłym wieku, który był pod 80. – Możesz teraz pójść
na poziom -1? Profesor Czuineg ciebie szukał.
-Oczywiście. Do widzenia.
- Do widzenia.
-Do zobaczenia.
-Fajny chłopak z niego.
-Wiem, o tym doskonale.- uśmiechnął się
pod nosem doktor.- Witam panów. Proszę usiąść. Więc może przejdziemy do sedna.
-Co ma pan doktor na myśli?
-Panie premierze , może jestem stary,
ale nie głupi, dlatego też kazałem panów tylnym wejściem wprowadzić. Więc co
panów do mnie sprowadza.
Premier się uśmiechnął.
-Ma pan doktor dobrą intuicję.
-Jeśli to tak można nazwać.
-Mam pan zupełnie rację. Nie
przyjechaliśmy tutaj nie bez powodu.
- Więc?
- Mamy do pana doktora bardzo ważną
sprawę, która musi pozostać w tajemnicy. Jak i to spotkanie.
-Oczywiście.
-I musi też zachować w tajemnicy nas
przyjazd.
-Mój asystent nic nie piśnie. Jest
bardzo dyskretny. Ufam mu.
-To, ze pan mu ufa o niczym nie
świadczy.
-Przyszli panowie do mnie to sadze, że
to ja będę miał najważniejszą rolę w tym. Więc proszę nie podważać mojego
zdania i wyjaśnić mi sprawę z jaką panowie do mnie przyjechali.
Doktor Gwuning kończył palić fajkę,
kiedy minister Cxioung skończył wyjaśnić przyczynę jego i premiera wizyty w
laboratorium doktora. Doktor się zadumał.
-Czyli chcecie znaleźć jakiś dyskretny
sposób, aby coś lub kogoś wyeliminować, usunąć?
- Ogólnie rzecz biorąc to tak.- odrzekł
minister.
-Ma pan jakiś pomysł?- zapytał premier.
- To zależy od tego czego oczekujecie.
-Jak już doktor zauważył musi to być
coś, co dyskretnie można przenieść i podać, nie zwracając niczyjej uwagi.
Doktor Gwuning zaczął zastanawiać się co
to może być. Przejeżdżał przy tym dłonią po swoim siwym zaroście.
-Chyba kilka rzeczy mamy, które mogą
panów zainteresować.
-Serio?- zdziwił się premier.
-Niech pan się tak nie dziwi? Przecież na
zlecenie aktualnego rządu prowadzimy przeróżne badania.
-Na przykład jakie?
-To pan jako premier już doskonale
powinien wiedzieć. Według prawa wszelkie oficjalne i nieoficjalne projekty
przechodzą przez pańskie ręce i kończą się pana podpisem.- powiedział wstając z
fotela- A teraz zapraszam panów za mną. Pokaże panom kilka moich propozycji.
Minister oraz premier wstali. Wyszli na
śnieżny korytarz.
-Ma pan doktor w zupełności racje. Ale
tyle tego podpisuje i odrzucam, że trudno mi zapamiętać wszystko.
-Gdzie nas doktor zabiera?
-Zobaczycie.
-?
-Mogę zapewnić, że nie będą panowie
żałować.
Gwuning poprowadził swych gości do
windy, która zawiozła ich na najniższy poziom pietra. Wyszli do białego,
wąskiego korytarza. Naprzeciwko windy znajdowały się przeszklone, lekko matowe
drzwi. Doktor otworzył je i przepuścił ministra i premiera. Weszli do wielkiego
pomieszczenia, ciągnącego się we wszystkie strony, na szerokość i długość
całego prawie budynku. Pomieszczenie było porozdzielane mniejszymi ściankami,
które tworzyły mini, otwarte pokoiki, gdzie w każdym stał wielki stół
laboratoryjny a pod ścianami mniejsze stoliki.
-Proszę za mną panowie. Przedstawię
kilka sugestii, które mogą panów zainteresować.
Cxioung i premier popatrzyli się na
siebie, ale nic nie powiedzieli. Doktor podszedł do jednego z pokoików, który w
środku był buraczany. Stało tam dwóch mężczyźni. Jeden mimo, że blondyn, miał
ciemną karnację, natomiast drugi miał typową chińską urodę chińską.
-Dzień dobry Doktorze Profesorze- odpowiedział
chińczyk, który wydawał się być starszy od blondyna.
-Witaj Xiou, Adamie. Przyprowadziłem ze
sobą gości.- wskazał na ministra i premiera- Bym był wdzięczny jakbyście
opowiedzieli panom, co tu macie.
Adam się odsunął lekko, aby umożliwić
lepszy pogląd. Na blacie stały fiolki z substancjami o różnych barwach,
natomiast na końcu stołu znajdowały się dwa akwaria z myszami.
-Badamy substancje, ma pomóc w
uśmierzaniu bólu u osób z chorobami nowotworowymi- wyjaśnił chińczyk.- Ale nie
tylko do tego. Substancja ta ma sprawić, że osoba chora, na przykład na
stwardnienie zanikowo- boczne łagodniej przejdzie końcowy okres choroby….
-Chyba to nie jest to czego szukamy-
szepnął premier do ministra. Ten drugi tylko skinął głową. Doktor zauważył, ze
panowie chcą mu coś oznajmić, ale nie dał im dojść do głosu, tylko spojrzał na
Adama, który wtrącił się:
-Odkryliśmy niestety a stety, że w
sporych dawkach można tego użyć aby zastąpić brutalną eutanazję w obcym
miejscu.
-Czyli chorzy, którzy nie chcą być
ciężarem dla swoich rodzin mogą liczyć na łagodną szybką śmierć?
-Właśnie tak.
-A jaka to by musiałaby być dawka?
- Aktualnie przeprowadzamy na szczurach
jaka maksymalna dawka jest lecznicza. Jak to jest u człowieka nie możemy
jeszcze stwierdzić.
-Planujemy za kilka miesięcy badania
przenieść na inną grupę zwierząt.
-Czyli na jaką?
- Na zwierzęta wielkości kotów, a potem
wielkości koni.
- Brzmi to ciekawie. – powiedział
premier, skierował się do doktora- Możemy jeszcze coś zobaczyć innego? Potem
podejmiemy decyzję czy na wasze badania przeznaczymy finansowanie dodatkowe.
-Naprawdę?
-Panowie przyjechali po to aby wesprzeć
badania?
-Właśnie tak. Miło było panów poznać.
Możemy dalej?
-Oczywiście. Proszę za mną.- Gwuning
ciepło skinął głową na Adama i jego starszego towarzysza i wyszedł za gośćmi z
pokoju. Minął kilka pomieszczeń innych. Podczas spaceru premier przyglądał się
mijanym pomieszczeniom. W każdym przebywało dwoje naukowców i wyglądali na
pochłonięci praca.
-Ma doktor bardzo pracowitych i
sumiennych pracowników.
-Miło mi to słyszeć. Dla większości
młodych osób jest to wielkie wyróżnienie, że mogą tu pracować i wierzą, że to
co robią może zmienić świat i aktualną medycynę.
-Obstawiam, że nie zatrudnia pan byle
kogo.
-Ma premier słuszną rację. Będąc
rektorem i dziekanem na uniwersytecie mam pogląd do najwybitniejszych
studentów. To im proponuje u siebie pracę. Co pięć lat organizuje konkurs
naukowy, gdzie wszyscy najlepsi studenci na świecie mogą w nim uczestniczyć. I
to tu piątkę najlepszym proponuje najpierw staż a potem pracę u siebie.
Zazwyczaj się zgadzają.
-A jak z finansami? Pensją?
-Są zadowoleni. Zwłaszcza ci młodzi. W
niewielu miejscach mogą tyle zarobić już na początku ich kariery zawodowej, a
co mówić o dobrze doświadczonych osobach. I od razu uprzedzę kolejne pytanie
premiera. – premier uniósł brew w zapytaniu i jednocześnie zdziwieniu- Zanim
kogokolwiek zatrudnię, każdy pracownik mój ma w umowie załącznik, który musi
podpisać, mówiący, że wszystko co tu wykonuje i się dzieje pozostaje tajemnicą
zawodową. O już jesteśmy. Niech panowie wejdą.- wskazał na pokój o kolorze
szarości.- Witam panów. Odwiedzili nas dzisiaj panowie z ministerstwa. Pan
premier i minister Cxioung.- zwrócił się doktor do naukowców. Obydwoje
wyglądali, aby byli tuż przed albo po trzydziestce.- Chcieliby panowie zobaczyć
nad czym aktualnie pracujecie.- obydwoje młodzieńców kiwnęło głowami i ten
bliżej wyjście z pokoju zaczął wyjaśniać.
-Jest to gaz, który po spryskaniu
roślin, ma je chronić poprzez zabijanie pasożytów żerujących na nim.
-I gdzie tu ma być ta nowość?
-Może fakt, że mówiąc o roślinach mamy
też na myśli owoce morza. Ponadto ta substancja w wodzie działa do 2 miesięcy,
natomiast na powierzchni do 4 miesięcy.
-Brzmi nieźle.-pochwalił minister.
-Ciekawe czy by byli w stanie to
zmodyfikować tak, aby na ludzi działało.- szepnął premier do Cxioung.
-Jakby się postarali to na pewno.
-Przepraszam- szepnął za wejściem do
pokoju czyiś głos. Wszyscy odwrócili się w jego kierunku. Był to kolejny, jeden
z wielu naukowców pracujących w tym budynku. Tym razem była to kobieta,
wyglądała jakby miała około 30 lat.- Przepraszam, że przeszkadzam panu
doktorowi, ale słyszałam, ze pan doktor tu jest aktualnie na naszym piętrze.
-Nic nie szkodzi Lucy. – widać było, że
Lucy czymś się denerwowała. Profesor podszedł do niej, łagodnie się uśmiechając
i kładąc jej łagodnie rękę na ramieniu.- Coś się stało?
- Możemy porozmawiać?- spojrzała przy
tym na premiera i ministra. Po czym nachyliła się do ucha doktora- Chodzi i
badania. Coś jest chyba nie tak.
Gwuning zmarszczył lekko czoło, ale
kiwnął głową.
-Panowie pozwolą, ze na chwilę opuszczę
was. Naprawdę jest to pilna sprawa.
-Ależ oczywiście.
Gwuning razem z Lucy wyszli z
pomieszczenia. Natomiast premier nachylił się do ministra.
-Przydałoby się za nimi pójść. Mam
przeczucie, ze to może być bardzo interesujące.
-Ty czy ja mam iść?
-Znasz dobrze to miejsce?
-Byłem tu razem z tą wizytą może z trzy
razy.
-Dobra, ty idź- minister tylko skinął
głową i zwrócił się do naukowców- przepraszam, gdzie mogę znaleźć tu toaletę?
-Przez te drzwi co panowie do hali
wchodzili i wprawo.
- Dziękuję- odrzekł minister, po czym
wyszedł z pomieszczenia, ale zamiast skierować się do drzwi wyjściowy, poszedł
w kierunku, w którym udali się Gwuning i Lucy. Szedł cały czas przed siebie,
gdy usłyszał podnoszone głosy.
-Jak bardzo jest z nią źle?
- No mówi, że to zwykłe przeziębienie,
ale ma gorączkę od kilku dni. Powiedzielibyśmy bym doktorowi wcześniej jeśli by
byłby z panem kontakt.
- Dobrze Lucy- łagodnie
ją uspokoił gestem ręki- To nie twoja wina. Powiedz Clere, że wróci kiedy
wyzdrowieje. Dobrze? I nie będzie miała żadnych problemów z faktu od ile dni
jest chora.
- Tak.
-Ale to nie wszystko,
co chciałaś mi powiedzieć?
Kiwnęła głowa.
-Trzy dni temu jej
babcia trafiła do szpitala, i jej stan podobno jest bardzo poważny.
-Powiedz mi, kiedy
Clere zaczęła mieć przeziębienie?
-Niedawno po swoim
tygodniowym dyżurze w laboratorium. Pracowaliśmy nad…
-Nad wytworzeniem
antywirusa, który występuje u nietoperzy.
-Tak.
-To jest dość interesujące. I może być to czego szukamy.- pomyślał
minister Cxiung. Odwrócił się i ostrożnie powrócił do ministra.
- Lucy proszę przynieść
mi potem raport z waszych badań. Może się okaże, że jak…
-Przerobimy
wyprodukowanego wirusa odkryjemy lek na wieczną młodość lub życie?
-Dokładnie!- uśmiechną
się Gwuning lekko, na następnie razem z pracownicą wybuchnął śmiechem.
Premier cały czas
przebywał w pomieszczeniu z dwoma badawczymi. Gdy minister wszedł do
pomieszczenia, premier spojrzał na niego, on skinął głową. Minister podszedł do
niego.
-No i?
- To może być naprawdę
coś co nas zainteresuje.- w skrócie minister Cxiuning streścił treść rozmowy,
która usłyszał. Kiedy skończył premier powiedział:
- I jak panowie?-
spytał się doktor.
- Niestety nie, ale coś
poważnego się stało?
-Był pan doktor wołany,
a teraz jest lekko zaniepokojony.
-Naprawdę? Wydaje się
wam panowie.
-Ma pan Cwuning słuszność.
-Tylko mały problem z
pracownicą. Nic więcej.
-Wraz z ministrem
zdecydowaliśmy, że chcielibyśmy zobaczyć nad czym pracuje ta młoda panienka, z
którą pan doktor poszedł.
-Myślę, ze to kiepski pomysł.
-My tak wcale nie
myślimy. I bardzo chcielibyśmy zobaczyć nad czym pracują. Więc?
- Nie ma mowy. Nic
ciekawego tam co panowie mogą zobaczyć niema- Zapierał się profesor.
-W takim razie sami
pójdziemy i znajdziemy.
-Panowie są gośćmi ale
jakieś zasady chyba obowiązują?
- Zaprowadzi nas tam
Profesor czy nie?
-A to jest jakiś
rozkaz?
- Skądże. .Nikt tak nie
nazwał tego.- Profesor westchnął .
- Proszę za mną.
Komentarze
Prześlij komentarz